środa, 30 kwietnia 2014

Rozdzial IV "Klamstwa byly jej calym zyciem"

          Obudziłam się porażona przez promienie słoneczne przedostające się zza czerwonych firanek. Nie byłam już w tej samej bieliźnie, w której byłam wczoraj. Miałam na sobie krótkie spodenki i t-shirt z napisem "Good girls love bad boys".
Ok, po pierwsze to gdzie ja jestem? Po drugie, dlaczego jestem tak ubrana i po trzecie, dlaczego tak cholernie boli mnie ręka?
Instynktownie spojrzałam na swoje strasznie bolące ramie zauważając na nim biały bandaż prawie cały przesiąknięty krwią. Co do cholery? Głowa mnie boli i nic nie pamiętam z poprzedniego wieczoru. Coś musiało się wydarzyć.
          Nagle usłyszałam skrzeczenie otwierających się drzwi. Odwróciłam się w ich kierunku i zobaczyłam chłopaka z blond czupryną. W rękach trzymał tacę z tradycyjnym irlandzkim śniadaniem i szklanką soku pomarańczowego.
          -Dzień dobry, widzę, że księżniczka już wstała. - przywitał mnie z uśmiechem. - Ma pani ochotę na jajko sadzone, smażony bekon, tosty, fasolę, pomidory i sok?
          -Tak, dziękuję, ale nie zjem wszystkiego. - westchnęłam. - A tak w ogóle to jak się tu dostałam i czemu mam dziurę w ramieniu? - zapytałam zdenerwowana podnosząc swój ton głosu.
          -Umm...więc wczoraj się trochę pokłóciliśmy i wybiegłaś z domu. Potem Chachi znalazła cię leżącą na chodniku. Nie wiemy co ci się stało. Przynieśliśmy cię tutaj - do mojego pokoju i opatrzyliśmy,
          -Uh, ok, przepraszam za kłopot. - uśmiechnęłam się do chłopaka. Jak ja mogłam się tak skompromitować. Moje życie jest na prawdę pełne porażek.
          -Nic się nie stało, Nicole. Wiesz, ja przepraszam za wczoraj.. j-ja nie wiem co mi odbiło to było głupie z mojej strony, zostań tu ile możesz.
          -Zostanę tu, ale tylko na parę dni dopóki nie znajdę jakiegoś mieszkania i pracy.. oczywiście jeśli to nie problem. Dziękuję za wszystko. - powiedziałam biorąc kęs tosta.
          -Oczywiście, że to nie będzie problem. Ja teraz idę do pracy, zobaczymy się wieczorem. Miłego dnia. - pożegnał się i wyszedł z pomieszczenia.
          Rozejrzałam się po pokoju. Był nawet przytulnie urządzony. Błękitne ściany, futerkowe dywany i białe meble. Zauważyłam że w niektórych miejscach na ścianie pozrywana była farba a kosz był pełny kolorowych skrawków papieru. Byłam ciekawa co to więc podeszłam bliżej. Wiem, że nie powinnam grzebać w cudzym śmietniku, ale z natury jestem ciekawska, musicie mi to wybaczyć. Podniosłam jeden papierek i zobaczyłam twarz Jesy Nelson. Co? Na następnym ujrzałam Perrie Edwards a na kolejnym logo Little Mix. To jest pokój Nialla? Nie spodziewałabym się tego po nim, ale widocznie się tego wstydził, aww.
          Po zjedzeniu przepysznego śniadania podreptałam do kuchni i włożyłam naczynia do zmywarki. Usłyszałam dochodzące z salonu odgłosu więc skierowałam się w ich kierunku. Na kanapie zobaczyłam Chachi ubraną w słodką różową piżamkę w kotki. Usiadłam obok niej i zaczęłam:
          -Dzień dobry, głupio, że pytam, ale czy mogłabyś pożyczyć mi jakieś ubranie. - spytałam nieśmiało.
          -Tak, jasne, chodź za mną. - wstała i pognała w kierunku drzwi z napisem "Nie wchodzić! Teren Olivii." Weszłam z nią do nowocześnie wystrojonego pokoju. Stały w nim dwa komputery firmy Apple a na ścianie wisiała około 50 calowa plazma. Oli podeszła do szklanych drzwi i wbiła coś na panelu obok nich. Momentalnie drzwi się otworzyły ukazując szereg bluzek, spodni i równo poukładanych pudełek z butami. O cholera, ona ma nawet automatyczną szafę. Gdzie oni to zarabiają?! Dziewczyna wyjęła z szafy parę szortów, t-shirt z nadrukiem "Cool kids dance all the time" i parę neonowych vansów.
          -Wow, ile ty masz fajnych ciuchów. - stwierdziłam wzdychając na widok szafy wypełnionej po brzegi ubraniami. Oh, raj dla takich kobiet jak ja, ale mniejsza z tym. - Gdzie mogę się przebrać?
          -Za drzwiami na końcu korytarza znajdziesz toaletę. Jak przyjdziesz to możesz przyjść tu mi się pokazać i poplotkujemy, albo coś w tym stylu. - zachichotała a ja natychmiast poszłam się przebrać. Wróciłam jakieś pięć minut później i usiadłam na łóżku Chachi.
          -Too... masz jakieś pytania do mnie? Odpowiem na cokolwiek? - zapytała uprzejmie.      
          -Taa.. Jak tu się znalazłam?
          -A więc, uhh, po prostu wybiegłaś z domu i musieliśmy cię tu z powrotem przynieść, byłaś ranna i leżałaś na ulicy jak żul. Nic nie pamiętasz? - tego oczekiwałam, potwierdzenia tego co powiedział Niall. I co? Jak żul? Um, dzięki za szczerość?
          -Nie, nic, mam pustkę w głowie i źle się czuję. Mogę cię o coś poprosić? - zapytałam niepewnie.
          -Tak, wal śmiało.
          -Mogę zadzwonić do Horana? Z twojej komórki, nie mam swojej.
          -Taa, trzymaj. - podała mi iPhone uprzednio wybierając numer chłopaka.
          "Halo? Czego chcesz Chachi?" - odezwał się głos w słuchawce.
          "Um, to ja, Nicole. Mogę się o coś zapytać?"
          "Jasne, o co chodzi?"
          "Jesteś Boy Mixerem?"
          "Niee.."
          "To czyje były te podarte plakaty?"
          "Emm.. Ok, ok, przyznaje się, kocham Little Mix. Zadowolona?"
          "Oczywiście, że tak zawsze chciałam mieć Boy Mixera za chłopaka." - byłam taka zachwycona. Niall jest pierwszym boy Mixerem jakiego poznałam. Nie wytrzymam, zaraz pójdę piszczeć w poduszkę jak prawdziwa fangirl.
          "A ja Mixer za dziewczynę.." - wyszeptał ledwo słyszalnym głosem i rozłączył się.
          -Hahaha, ojeju, skąd wiesz że on jest Mixer? - spytała z ciekawością Gonzales.
          -Zauważyłam porwane plakaty Little Mix w koszu i pozrywaną farbę więc pomyślałam, że to wszystko sprawka Niall'a. Nie wiem czemu się tego wstydził i zepsuł taką kolekcję plakatów... - westchnęłam.
          -Aww, Horanek wstydził się swoich idolek przed dziewczyną. Myślę, że ma cię na oku... nie spieprz tego. Nawet zdaje mi się, że ty też robisz do niego maślane oczka. Mam rację? - zaśmiała się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
          -N-ni.. No dobrze, tak chyba się zakochałam, jezu, jakie to straszne uczucie. Pamiętam pierwszy raz gdy to się stało. Było to w przedszkolu i jeszcze wzięłam z nim ślub. Było świetnie, cały budynek przedszkola był obsypany ryżem i centami.  Miałam piękną suknię księżniczki a Liam był przebrany za księcia. Księdzem była Julie Lovato, moja stara przyjaciółka, a drużbami, Julie Gomez i Luke Hemmings. Niestety musiałam się przeprowadzić i moje serce połamało się na miliony kawałeczków. Byliśmy jeszcze dziećmi i nie mieliśmy iPhonów, skype, facetime czy innego gówna, po prostu już więcej się nie spotkaliśmy.. - opowiedziałam jej że smutkiem. Ciekawe gdzie jest teraz mój Liam James Payne? Czy nadal jest tak bardzo odpowiedzialny, czuły, dobroduszny, tak przystojny jak go zapamiętałam. Chciałabym go spotkać, przytulić, porozmawiać. Może jakbym się wtedy nie przeprowadziła moje życie byłoby inne. Nie spotkałabym Ashtona i nie zeszła na samo dno.
          -To słodkie, ale jak to mówią, jeśli kogoś kochasz daj mu odejść, a jak kocha to wróci. Chciałabyś go znowu zobaczyć? Chociaż na moment? - zapytała Chachi wpatrując się we mnie swoimi brązowymi oczami.
          -Tak, bardzo, ale to nie możliwe. - odpowiedziałam z jeszcze większym przygnębieniem.
          -A jeśli to jednak możliwe? Liam pracuje jako barman w klubie "Mojito" parę ulic stąd. Jak czujesz się już na siłach możemy pojechać tam nawet teraz. - zaproponowała uśmiechając się szeroko.
          -Naprawdę? Nie masz żadnych planów? Proszę, chodźmy tam nawet teraz w tej chwili. - wpadłam w niewyobrażalną radość. Chcę zobaczyć jak on wygląda, jejku, proszę.
          -Ok, to czesz włosy, myj ząbki, zakładaj moje Ray-bans na nos i wychodzimy! Wiem też gdzie pracują Gomez i Lovato, ale nie możemy tam iść. - Jak to nie możemy? Gdzie one pracują? Eh, niech szlag trafi tą moją ciekawość. Po porostu idź do Liama, Nicole, idź do Liama. Zrobiłam wszystko o co poprosiła mnie Oli i razem wyszłyśmy z domu.

***

          Dotarłyśmy do "Mojito" i usiadłyśmy przy barze. Podszedł do nas barman z uśmiechem wymalowanym na twarzy, paroma tatuażami i rozbudowanymi mięśniami na ramionach.
          -Przepraszam, ale czy zna pan Liama Payne? - zapytałam mężczyznę. On i Chachi zaczęli się głośno śmiać. Co w tym było śmiesznego?!
          -Liam James Payne, we własnej osobie, proszę pani. - powiedział i wyciągnął do mnie rękę, którą uścisnęłam - Co panią do mnie sprowadza?
          -Liam, pamiętasz mnie? Jestem Nicole i my w przedszko... - Payne przerwał mi.
          -Nicole? Żono moja, kochana! - krzyknął, przeskoczył barek i zamknął mnie w swoich objęciach. - Tak dawno cię nie widziałem, szukałem, tęskniłem. Jak ci się układa? - Tęskił, szukał? Był tak blisko, dosłownie 5km ode mnie, ale nie znalazł. Może to on by mnie wyciągnął z tego bagna jakim był burdel Harry'ego.
          -Więc, szczerze, nie układa mi się zbyt dobrze. Jestem na utrzymaniu Olivii i innych bardzo miłych ludzi. Jeden z nich wyciągnął mnie z domu publicznego płacąc nie małą sumkę. A jak się tam dostałam? Mój chłopak, teraz już były miał długi u kierownika tego domu i musiałam to odpracować. - opowiadałam cały czas będąc opleciona jego silnymi ramionami.
          -A rodzice? Co z nimi? - zapytał a ja poczułam łzy napływające mi do oczu. Obraz dookoła był rozmazany, ale kontynuowałam rozmowę.
          -Więc, oni zmarli w wypadku. Jechali do mnie w odwiedziny i pech chciał, że nie dojechali na miejsce. - wygdukałam, mocniej ściskając pracowniczą koszulkę Liama.
          -Przepraszam, nie wiedziałem, naprawdę. - chłopak ścisnął mnie jeszcze mocniej. Staliśmy tak w ciszy bym mogła trochę ochłonąć.
          -Gdybym mogła cofnąć czas. Gdybym mogła przywrócić życie swoim rodzicom. Wszystko byłoby inaczej... - westchnęłam przygnębiona i wytarłam łzy ze swojej twarzy.
          -Co powiesz na imprezę dzisiaj wieczorem? Trochę się rozerwiesz i zapomnisz o bólu. Co ty na to? - zaproponował Liam.
          -Czemu nie, w końcu i tak nie mam żadnych planów. To o której? - zapytałam. Popatrzyłam na Oli, która miała kciuki w górze i uśmiechała się do mnie co znaczyło, że jest zadowolona z tego, że idę.
          -To widzimy się pod twoim domem o 20. Ubierz się ładnie. Przyjadę po ciebie. - uśmiechnął się. - Ale niestety, drogie panie, muszę wracać do pracy. Miłego dnia! - usiadłam z powrotem na miejsce obok Gonzales i odwróciłam twarz w jej kierunku.
-Yeah! Nie mogę w to uwierzyć, nasza kochana Nicole dorasta. Muszę dopilnować żebyś wyglądała olśniewająco. - cieszyła się Chachi i starła jedną niewidzialną łzę dumy.
 

2 komentarze:

  1. Asdfghjkasfgjkafhjlawdgjkasfgjk wreszcie ci skomentuję rozdział bo mam do tego warunki hihi
    Troszkę muszę się czepnąć twojego stylu. Patrz na błędy ortograficzne i stylistyczne. Czytałam w tym rozdziale aż 3 razy historię z życia Nicole a mogłaś to trochę skrócić np. Zamiast opisywać całą opowieści zastępujesz wypowiedź bohatera zdaniem "powtórzyłam Liamowi to co powiedziałam Chachi" albo po prostu ominąć ten wątek lub przenieść go do innego rozdziału.
    Ale to tylko moje skromne zdanie (chociaż mnie to razi jak słońce) :D
    W ogóle fabuła opowiadania jest fantastyczna i czekam na kolejny rozdział!
    A teraz pytanie kiedy pojawi się Hędzia?! Ja tu czekam z niecierpliwością i się doczekać nie mogę :c
    Btw. Jak zobaczyłam "jesteś zwycięzcą" w poprzednim rozdziale śmiałam się jak głupia hihi
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też to razi, ale trudno poprawiać mi błedy na telefonie. Przez aplikacje nie pojawiają się nawet akapity i bardzo źle się pisze. Będę starać się poprawiaćc wszystko gdy wreszcie wejdę na komputer i posiedzę trochę dłużej.
    W rozdziałach pojawisz się soon, very soon (czyli tak po Dżastinowemu conajmniej 4 rozdziały jeszcze poczekasz hehe, sorry). ALE JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ BO JESTEŚ JEDNĄ Z LEPSZYCH POSTACI I JAK SIĘ POJAWISZ TO DO KOŃCA OPOWIADANIA SIĘ CIEBIĘ NIE POZBĘDZIEMY.

    Kissky xx Teło Horan

    OdpowiedzUsuń