piątek, 2 maja 2014

Rozdzial V "I tego dnia stal sie jej jedynym szczesciem"

          Jestem już gotowa do wyjścia. Caro gdy usłyszała, że idę na randkę z Liamem czy jak one go nazwały - "największe ciacho we wszechświecie" również była strasznie podekscytowana. Pożyczyła mi swoją najlepszą sukienkę i szpilki. Sukienka była różowa, bardzo krótka, udekorowana różnokształtnymi cekinami i diamencikami. Miała dekold w kształcie serca, który też odsłaniał nie mało.
          Dziewczyny podkręciły i natapirowały moje proste, oklapłe włosy oraz nałożyły dość mocny jak na mnie makijaż. Skończyły o 19:30 więc miałam jeszcze czas aby zjeść szybką kolację.
Liam przyjechał dokładnie o wyznaczonej godzinie. Przyjaciółki przytuliły mnie, życzyły powodzenia i udanej nocy. Caro napisała mi jeszcze swój numer na ręce w razie gdybym czegoś potrzebowała, ale problem w tym, że nie mam telefonu. Wsiadłam do jego srebrnego Lamborgini i przywitałam się z chłopakiem lekkim przytulasem. Drogę przebyliśmy w ciszy, ale dosyć przyjemnej. Gdy dojechaliśmy pod klub, w którym pracował Payne przywitało nas głośne dudnienie muzyki i paru chłopaków, którzy już zaliczyli zgon, leżących na chodniku przed Mojito. Chłopak zamówił dla nas po drinku i pociągnął na parkiet. Bawiliśmy się świetnie. Pomieszczenie wirowało. Piłam kolejny drink. Już nie liczyłam który bo zgubiłam się przy piętnastym. Moje ciacho też już ledwo trzymało się na nogach.
          Gdy klub opustoszał i zostało już góra trzydzieści osób Liam wybełkotał do mojego ucha:
          -Kochanie, chodź ze mną na górę, źle się czuję.
          -Tak, jasne, chodź, ja zar.. - nie dokończyłam gdyż kolacja wydostała się na zewnątrz. Powodzenia ze sprzątaniem, pracownicy!
          Poszliśmy na górę i weszliśmy do jednego wolnego pokoju, w którym zwykli byli spać ludzie tacy jak my - nabici w trzy dupy. Położyłam się i przytuliłam głową do poduszki. Poczułam coś jeżdżącego w gorę i w dół mojego uda. To była ręka Payne'a.
          -Liam daj mi spać. - wymamrotałam zasypiając.
          -Ale, żono, jeszcze nie świętowaliśmy naszej nocy poślubnej. - wyszeptał mi do ucha a ją natychmiast otrzeźwiałam. Co kurwa?! Mam nadzieję, że myśli o tym co ja.
          -L-Liam? - zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć gdyż chłopak wbił swoje wargi w moje.
          -Ciii, wiem, że tego chcesz, nie sprzeciwiaj się i tak to nic nie da. - wyszeptał. Łzy już wypełniły moje oczy. Starałam się znaleźć coś co mogłoby mnie uratować, ale nic takiego nie było. Już za późno, mój oprawca zaczął mnie rozbierać przy czym trzymał mnie tak bym nie mogła uciec.
Nie płacz, myśl, Nicole!
          -I tak masz małego, dupku. - splunęłam mu w twarz.
          -Zaraz ci pokaże, dziwko. - wykrzyczał z wyższością i puścił mnie na chwilę by mógł rozebrać się już kompletnie. Wykorzystałam moment nieuwagi i pobiegłam do drzwi. Zamknięte. Dlaczego tu nie ma nawet okna, ugh. Nagle poczułam pieczenie na policzku. To ten chuj. Powalił mnie na ziemię i po tym jak straciłam przytomność zrobił co chciał.

***

          Obudziłam się czując wielki ciężar na klatce piersiowej. To on. Znowu. Czyli to się stało. Kurwa, i tak byłam prostytutką,  muszę stąd jakoś wyjść. Delikatnie zrzuciłam z siebie śpiące ciało i pozbierałam swoje ubrania. Wcisnęłam się w ciasną sukienkę po czym przeszukałam szafki w poszukiwaniu klucza do drzwi. Nic, wszędzie pusto. Wreszcie po paru minutach mnie olśniło. Spodnie. Podeszłam do pary jeansów i w kieszeni znalazłam to czego szukałam. Spokojnie wydostałam się z pokoju. Ok, co dalej? Wczoraj w głównej sali chyba widziałam telefon. Tak, jest. Spojrzałam na rękę i próbowałam odczytać rozmazane na niej cyfry. O dziwo udało mi się za pierwszym razem i po trzech sygnałach usłyszałam głos Caroline w słuchawce.
          -Czemu cię tak długo nie ma?! - wydzierała się jak moja matka gdy za długo nie było mnie w domu. - Martwimy się!
          -Ten dupek mnie zgwałcił, ale co z tego? Może ktoś po mnie przyjechać zanim się obudzi? - błagałam. Zawsze musi się coś przytrafić, ahh i to ramię boli jeszcze bardziej.
          -Co? Nic ci nie jest? Niall zaraz po ciebie będzie! - zapewniła Caro.
          -No, poza tym, że mnie zgwałcono i wszystko mnie boli to nic takiego. - westchnęłam sarkastycznie. - Dobrze już kończę, śpieszcie się.

***

          -Zabije go! - krzyknął Niall zaciskając mocno swoje pięści. Jego knykcie aż pobielały a oczy były czerwone od złości. - Co za dupek tak traktuje kobiety?!
          -Uspokój się, jeszcze tydzień temu sam byłeś na dziwkach i chciałeś to ze mną robić. - stwierdziłam spokojnie przymrużając lekko oczy.
          -Ale to co innego! - krzyknął.
          -To dokładnie to samo, Niall. I czy mógłbyś się uspokoić. To nic takiego. - wyszeptałam. Mojej rozmowie z Niallem przyglądała się cała reszta. Caro, Chachi i Teddy byli przygnębieni, nie odzywali się, tylko przysłuchiwali się rozmowie.
          -Uh, dobrze. A czy wasza trójka może wreszcie wyjść? To nie teatr, idźcie zająć się swoimi sprawami. - podyktował Horan na co przystała cała reszta i zostawili nas samych. - Więc jak to się stało? Co ci zrobił? Co mówił?
          -Niall, czy możemy zmienić temat? Ciężko mi się o tym rozmawia, to takie dziwne..
          -Ta, przepraszam. Co powiesz na posłuchanie kilku płyt Little Mix i wyluzowanie się na moment? - zaproponował.
          -Jasne. - odpowiedziałam nieśmiało.

***

          -...No i wtedy Leigh-Anne upuściła ten tort i... Hahaha... on uderzył sukienkę Perrie brudząc ją całą i tak rozpoczęła się walka na żarcie. To był chyba najlepszy Meet & Greet w moim życiu. - opowiadałam Niallowi. Zaczęłam czuć się przy nim bardzo komfortowo. Rozmawiałam z nim o wszystkim i o niczym. Śmialiśmy się, przepychaliśmy, opowiadaliśmy swoje historie.
          -Hahaha... ja bilet na Meet & Greet znalazłem na ulicy, ale miałem już jeden więc dałem go przypadkowej dziewczynie. Ona rzuciła mi się na ręce, wycałowała i wyściskała tak, że prawie nie mogłem oddychać.
          -Ej, ktoś mi dał ten bilet na M&G i zrobiłam dokładnie to samo... To byłeś ty! Byłeś taki słodki, miałeś aparat na zębach i rumieniłeś się gdy cię całowałam. Dziękuję za spełnienie marzeń. - uśmiechnęłam się do niego niego i przytuliłam jeszcze raz. - Jejku nie mogę w to uwierzyć! Zmieniłeś mi życie.
          -Nie ma za co. A wiesz.. jeszcze mi się za to nie odwdzięczyłaś. Co powiesz na imprezę? - zaproponował.
          -Po wczorajszej? Nigdy więcej. - zaśmiałam się że sarkastycznie.
          -A, no tak, przepraszam, zapomniałem. - zasmucił się.
          -Nic nie szkodzi. - burknęłam.
          -A koncert Little Mix w ten weekend? Mam dwa bilety. Zero alkoholu i zero nocowania poza domem. Obiecuję że wrócimy zaraz po koncercie. - zapewnił mnie. Tak bardzo chciałabym iść na ten koncert, ale jednak wciąż mam jakieś obawy.
          -Jasne, ale obiecaj mi, że nic się nie stanie. - odpowiedziałam po krótkim zastanowieniu.
          -Obiecuję.

***

          -Niall, to był najlepszy koncert w moim życiu. - krzyknęłam i wtuliłam się w niego. - Dziękuję. -chłopak objął mnie i obrócił wokół własnej osi. - przez ten tydzień bardzo zaprzyjaźniłam się z Niallerem. Zaczął nazywać mnie 'Nessa' bo twierdzi że pseudonimy są słodkie. Ja nazywam go teraz 'Ni' albo 'Nialler'. Jesteśmy sobie bardzo bliscy. Nasze związki były kompletnie nie udane a rodzice zmarli. Jego popełnili wspólnie samobójstwo. Nie dawali rady i po prostu poddali się zostawiając osieroconych synów. Tak, Ni ma starszego brata Grega, ale on zdążył już ułożyć sobie życie. Mieszka w Londynie, ma żonę Denise i syna Theo, który czasem odwiedza Nialla w Irlandii. Theo jest słodkim dwuletnim chłopcem o niebieskich oczach. Chłopak pokazał mi jego zdjęcie i wyglądają bardzo podobnie. Te oczy i włosy, wyrośnie z niego niezły przystojniak jak z wujka.
          W chwilach w których jestem z Horanem zaczynam się zastanawiać czy kiedykolwiek wyjdę z FriendZone. Chyba zakochałam się po uszy. Chachi miała rację. Zobaczymy co będzie później, na razie to tylko przyjaźń.

***

          -Znowu musisz iść do tego Nando's? - spytałam Niallera gdy wszyscy razem oglądaliśmy w salonie "Love Actually". Chyba zadomowiłam się tam na stałe. Cały czas szukam nawet dorywczej pracy, ale w okolicy nie ma niczego takiego. W zamian chodzę domownikom do sklepu, na pocztę, zapłacić rachunki. Gotuje im również posiłki bo gdy ostatnio upichciłam zupę cebulową i spagetti w sosie własnym stwierdzili, że jestem znakomitą kucharką.
          -Niby po co do Nando's? - wtrąciła Caro a Niall spiorunował ją wzrokiem na co trochę się speszyła.
          -Do pracy... - wysyczał przez zęby. Ta sytuacja była dziwna tak jakby nie chciał czegoś powiedzieć. Może ma inną pracę, ale jeszcze gorszą niż praca w tanim fast-foodzie.
          -A no tak, zawsze zapominam, jeszcze niedawno pracowałeś w KFC, hah. - dziewczyna zaśmiała się niezręcznie. Coś tu musi być nie tak, co oni ukrywają?
          -Nessa, zależy mi na pracy a dość często je tracę a jak widzisz nie łatwo jest utrzymać tak ogromny dom. - westchnął Niall. - Za samą elektryczność płacimy około 1000 funtów. - Co? Dlaczego kupiłeś mnie za 25 tysięcy funtów skoro płacisz nieziemskie rachunki utrzymując się z wypłaty z Nando's. Nie ogarniam go, ale pominę ten temat, mam już dość zamartwiania się pieniędzmi i innymi bzdurami.

***

          Byłam dzisiaj z Ni w barze zjeść pizze. Gdy weszliśmy do budynku już prawie nikogo w nim nie było. W sumie, nie ma się co dziwić, była 23.30, mało kto przychodzi do baru o tej godzinie. Jedyną osobą jaką tam zauważyłam była siedząca w rogu pomieszczenia rudowłosa kobieta. Miała podbródek oparty na pięści, wokół niej na stoliku było pełno pustych butelek po wódce i innych świństwach. Jej oczy już powoli się zamykały, ale gdy nas zobaczyła spojrzała w naszą stronę ze zdziwieniem i pobladła. Jakby zobaczyła ducha albo coś gorszego.
          Usiadłam z Horanem w drugim końcu pomieszczenia i czekaliśmy na nasze zamówienie. Rudowłosa w tym czasie poczołgała się do wyjścia gdyż nogi odmówiły jej posłuszeństwa od nadmiaru alkoholu we krwi. Miała łzy na policzkach i słyszalne było jej ciche łkanie. Z jej ust wydobywały się także monotonnie powtarzane zdania takie jak "On wrócił." i "To był największy błąd", "Magie, to już stracone". Zakładam się o 20 funtów, że właśnie uciekła z psychiatryka.
          -Widziałeś tą dziewczynę? Jakaś stuknięta. - wyszeptałam, mając pewność, że nikt poza chłopakiem mnie nie usłyszy.
          -Nie, myślę, że po prostu ma słabą głowę do takich trunków. - zaśmiał się niepewnie. I znowu to wrażenie jakby coś ukrywał. Moja intuicja mówi mi, że mimo tego, że on o mnie wie wszystko ja nie wiem o nim prawie nic. Dziewczyna przeraziła się któregoś z nas, ja nie widziałam jej nigdy na oczy co może znaczyć, że tym kimś jest Nialler. Pewnie się znają, ale Horan jest zbyt tajemniczy i zamknięty żeby mi o tym powiedzieć. Chyba nigdy nie poznam go w 100%..
          Wieczór, a właściwie noc z Niallem spędziłam dosyć przyjemnie. Pizzę zjedliśmy w ciszy, ale dużo rozmawialiśmy podczas drogi powrotnej. Dowiedziałam się trochę o jego zainteresowaniach. Nigdy nie wpadłabym na to, że ten facet kocha śpiewać i grać na gitarze albo perkusji. Mam nadzieję, że kiedyś ten pracownik Nando's porwie serca milionów fanek i zrobi karierę muzyczną. Ah, marzenia. Ja kiedyś miałam nadzieję na założenie rodziny z Ashtonem i pracę jako fotograf a tu proszę, samotna ex dziwka bez pracy mieszkająca z obcymi ludźmi. Ironia losu.
          Już byliśmy przed drzwiami domu Ni. Ledwo wyszliśmy z samochodu a o moje uszy obił się straszny dźwięk strzału i krzyk. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka leżącego na ziemi.

1 komentarz:

  1. Umieram sobie.

    Co za cudo! Opowiadanie jest doprawdy wspaniałe. Zaciekawia, porywa, kto wie czy nie uzależnia? Całą historię trzymasz skąpaną w tajemniczości, podoba mi się to. Z jednej strony coś wiesz, ale z drugiej pustka.
    Fabuła jest dobra, takiej chyba nie było (to dzięki ekipie z tinów, racja, rajca).
    Przyznam się, że nie przepadam za opowiadaniami, w których występuje narracja kilku osób, które w dodatku nie są bohaterami pierwszoplanowymi (a sama podobne piszesz, brawo Karolcia, brawo). Jestem też spragniona większej ilości opisów, pozwól mojej wyobraźni się poruszyć.

    Po przeczytaniu tego wzięło mnie na wenę i nawet zaczęłam się zastanawiać co będzie dalej, a to oznacza, że mi się podoba.

    Idk co jeszcze.

    Masz dobre słownictwo, nie robisz ani tłoku, ani pustek (zapewne nie zrozumiesz , ale to opinia pozytywna). Umiesz wzbudzić w czytelniku napięcie oraz ta końcówka... Manipulujesz! Sprytny Teło.

    W skrócie: Opowiadanie boskie, podoba mi się, nie pisz rozdziałów tak długo jak ja, chce więcej, życzę weny.

    ★★★★*★**★***★***★*★+±*★+★+±#
    Masz Drogę Mleczną na szczęście

    »»

    i tatuaż Liama.

    Nudzi mi się, oki.

    OdpowiedzUsuń