sobota, 3 maja 2014

Rozdzial VI "Wszystko wreszcie sie wyjasnilo"

        Podbiegłam bliżej do chłopaka i upadłam nad nim na kolana. Zerwałam z siebie koszulkę i owinęłam zakrwawione udo. Z jego nosa lała się krew, którą zaczął się krztusić a oczy już straciły swój codzienny blask.
        -Nie, nie, nie, Ni, zostań ze mną. Spójrz na mnie, kochanie, nie rób mi tego. - krzyczałam spanikowana. Cholera. Po paru minutach z domu wybiegł Teddy. Wyglądał na dość spokojnego, ukląkł przed chłopakiem i zwyczajnie podjął się oczyszczaniu i opatrywaniu rany.
        Zaraz po tym usłyszałam za sobą głośny śmiech. Odwróciłam się by zobaczyć postać w ciemnym płaszczu z bujnymi brązowymi lokami na głowie. Harry.
Za nim wyłoniły się jeszcze dwie postacie. Były to dwie dziewczyny również w czarnych płaszczach. Miałam wrażenie że skądś je znam..
        -Witam, witam. Wie już kochana Nicole w co się wpakowała? Oh, tak, pewnie twój Nialler jeszcze nic ci nie wspomniał kim jest. Więc ten bohater jest dealerem i gangsterem. Zaszedł mi trochę za skórę i musi mi za to zapłacić. - zaśmiał się Harry z wyższością.
        -Niby dlaczego miałabym ci wierzyć. Zniszczyłeś moje życie bez żadnego powodu więc dlaczego nie mógłbyś zniszczyć jego od tak? - zapytałam z podejrzliwością. Teraz już niczego się nie bałam, byłam tylko lekko zmieszana. Ni jest idealny czemu miałby robić coś tak okropnego?
        -Głupiutka Nicole, ahh, nic nie rozumiesz. Myślisz, że skąd ma tyle pieniędzy? Jaką gadką zamydlił ci oczy? Może zbiera śmieci z ulicy w godzinach wieczornych? - spytał Styles z kpiną i sarkazmem. - Musi zapłacić za to co zrobił mi i za te jego słodkie kłamstewka. Niech zgnije w pierdlu albo najlepiej w piekle. - w tym momencie z domu wybiegły Caro i Chachi. Obie trzymały pistolety maszynowe. Carole trzymała fioletową maszynę w gwiazdki  a Olivia różową z motywem w jednorożce. Było to dosyć słodkie, ale to nie zmieniało faktu do czego służyły te przedmioty. W tym momencie dwie dziewczyny stojące za Stylesem wyjęły swoje białe pistolety. Jeden z wygrawerowanym na złoto słowem "Lovato" a drugi "Gomez". Zaraz, stop, Lovato i Gomez? Pamiętam je, mój ksiądz i świadkowa na przedszkolnym ślubie. Jak one się zmieniły, wow i najwidoczniej nie są już tymi samymi słodkimi przyjaciółeczkami co kiedyś. Myślę, że to nie pistolety na wodę.
        Zaczęła się walka. Ed czyli Teddy już zdążył z moją pomocą zabrać biednego Horana do domu. Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Położył go nieprzytomnego na jego łóżku i nic nie mówiąc pociągnął mnie za rękę do piwnicy.
        -Posłuchaj, muszę pomóc dziewczynom. Masz do wyboru wziąć jedną z tych broni i mi towarzyszyć albo zostać tu z Niallem w razie gdyby się przebudził. - chłopak dał mi ultimatum. Nie mam pojęcia co zrobić. Przypatrzyłam się pięciu bronią stojącym przede mną i zapytałam rudowłosego:
        -Mogę wziąć jedną z nich i go bronić i czy nauczysz mnie w ogóle jak tego używać? - zapytałam spokojnie spoglądając raz na chłopaka i raz na bronie.
        -Dobrze więc wybierz jedną z nich. - nie zastanawiałam się długo i chwyciłam pierwszą, lepszą maszynę z drewnianego stolika, na której leżały. - Hmm.. AK-47. Świetny wybór, jedna z lepszych broni w mojej kolekcji. - stwierdził i złapał mnie za nadgarstki. - Tak musisz trzymać broń. Najlepiej przyjmij jakąś wygodną, stabilną pozycję, uklęknij albo szeroko rozstaw nogi. Zanim strzelisz musisz włożyć parę nabojów do magazynku, następnie ładujesz broń, celujesz i strzelasz. Wypróbuj to na tej tarczy. - podyktował i wskazał na biało-czerwoną tarczę wiszącą na ścianie. Pierwszy strzał za dwadzieścia punktów, za drugi, pięćdziesiąt a trzeci uderzył w sam środek, sto punktów.
        -Wow, jesteś w tym świetna, gdzie się tego nauczyłaś? - zapytał ze zdziwieniem. - Chodziłaś na jakieś lekcje? Strzelnicę?
        -Nie, ale jak chodziłam do gimnazjum dostałam nagrodę za najwięcej trafionych punktów w koszykówce. To się liczy? - zaśmiałam się.
        -Dobrze, mniejsza, poradzisz sobie, ja już muszę iść, powodzenia. - chwycił jeden z pistoletów i wybiegł z domu. Ja podreptałam w kierunku łóżka, na którym leżał chłopak z przebitą nogą. Usiadłam przed nim i czekałam aż to wszystko się skończy a przyjaciele wrócą. Jak w ogóle można urządzać taką strzelaninę na tak spokojnej ulicy, na której mieszkają praktycznie tylko spokojni staruszkowie i studenci.
        Nagle, cisza. Nic, tylko cisza. Potem hałas syreny policyjnej i głos policjantów, strzały karabinów. Nie, to nie może się dziać naprawdę. Co robić, co robić? Nie mogą mnie złapać. Myśl, Nicole. Muszę się jakoś schować. Piwnica? To chyba najlepsze wyjście. Już miałam zbiegać po schodach do piwnicy, ale zaraz, nie mogę zostawić Ni. Nadal jest nieprzytomny. Proszę, nie bądź ciężki. Chwyciłam go za ramię i oplotłam je wokół swoich barków. Pociągnęłam go za sobą i prawie zrzuciłam ze schodów, ups, przepraszam.                       Zamknęłam drzwi prowadzące do piwnicy na klucz. Teraz gdzie się schować. Całe pomieszczenie było wypełnione pistoletami, ostrzami, granatami i innymi takimi. Stała tam też jedna samotna skrzynia. Pewnie też pełna broni, ale warto spróbować. Otworzyłam ją i zobaczyłam, że ma jakieś trzy metry głębokości. Na jej lewej ścianie oparta była drabina a na prawej przylepiona była kartka:

"Schron 
Jeśli właśnie znajdujesz się w niebezpieczeństwie zejdź w dół schronu i czekaj na pomoc.
Przed zejściem nie zapomnij:
1. Zamknąć schronu.
2. Przytwierdzić dno skrzyni do jej ścianek by lepiej się ukryć.
3. Wziąć ze sobą tej kartki."

        Zrobiłam wszystko zgodnie z instrukcją i czekałam. Godziny dłużyły się nieskończenie. Na szczęście w tym miejscu było wszystko co jest potrzebne do przeżycia. Jedzenie, światło, woda i butle z powietrzem. Mogłabym tam mieszkać jakiś tydzień. Obym tylko nie oszalała, małe przestrzenie nie są czymś za czym przepadam. W dzieciństwie miałam klaustrofobię, ale z roku na rok była coraz słabsza. Teraz nie mam jakiejś ogromnej awersji do takich miejsc, ale nadal się ich boję. W małej szafeczce znalazłam notatnik i zapisywałam wszystkie odczucia aby zabić czas.

Dzień 1:
Słyszę głosy detektywów i policjantów, którzy przybyli na miejsce strzelaniny. Nie widzę ich, ale mam pewność, że przeszukują każdy milimetr tego domu i konfiskują bronie. Ktoś zajrzał nawet do skrzyni, ale przez jej dno nic nie zauważył. Wciąż jesteśmy w ukryciu. Niall jeszcze się nie wybudził. Tej nocy nie spałam ani nie tknęłam żadnego posiłku. Przytłaczają mnie myśli o tym, że Ni się nie wybudzi a Eda, Carole i Olivii nigdy więcej nie zobaczę. Chcę stąd wyjść, ale nie mogę. Powoli popadam w szał a to dopiero początek.

Dzień 2:
Nialler nadal nie przytomny. Wciąż czekam, myślę i nasłuchuję. Udało mi się podsłuchać rozmowę dwóch policjantów:
-Oni już nigdy nie wyjdą z więzienia, na ich miejscu wolałbym umrzeć. - zaśmiał się jeden.
-Ja też. - odpowiedział drugi i poszedł w ślady kolegi śmiejąc się w niebo głosy.
Czyli oni żyją, wszyscy. Czy Horan będzie chciał ich wyciągnąć z więzienia? Czy on w ogóle kiedykolwiek się obudzi? Jedynym faktem jaki mnie pociesza to, to że on jeszcze oddycha. Nic nie jadłam ani nie spałam, nawet na minutę nie zmrużyłam oczu .

Dzień 3:
W tej cholernej dziurze znalazłam moją przyjaciółkę. Nie wiem czy jej użyć... dawno tego nie robiłam i obiecałam Chachi, że nigdy więcej tego nie zrobię. Zaczęły mi się przypominać wydarzenia z nocy, w której moje ramię zostało przestrzelone. Oni mnie okłamali, ale i tak wszystko się wydało. Mam gorsze zmartwienia niż kłamstwa. Wybieram walkę o życie. Wreszcie udało mi się przespać i coś zjeść. Pewnie wyglądam jak zombie. Niall nadal śpi.

Dzień 4:
Horan się obudził, nie pamięta nic więc opowiedziałam mu co się stało. Jest wściekły. Zobaczył też mój notatnik i przeprosił, że musiałam przez to wszystko przejść sama. Teraz jest ze mną i nie mam się czym martwić. Zaczęłam regularnie jeść i spać. Wszystko zaczyna się układać a detektywi chyba zostawili to miejsce. Dla pewności zostaniemy tu jeszcze trochę.

Dzień 5:
Wreszcie zdecydowaliśmy się na wyjście. Już zapomniałam jak to jest oddychać świeżym powietrzem  Muszę obgadać z Niallem jeszcze parę spraw, ale przyjdzie na to czas. Musimy wyjechać stąd jak najszybciej i znaleźć jakieś bezpieczne miejsce. Chora noga Ni nie ułatwia sprawy jednak jakoś sobie radzimy, chłopak jest osłabiony. Idziemy właśnie do wypożyczalni samochodów i wyjeżdżamy do Longford - miasta sąsiadującego z Mullingar.

Dzień 6:
Znaleźliśmy opuszczony dom w lesie w Longford. To chyba nasz szczęśliwy dzień.






4 komentarze:

  1. JEJUUUU TO DOPIERO SZÓSTY ROZDZIAŁ A NICOLE MA POSTRZELONE RAMIĘ A NIALL NOGĘ.
    JA NADAL CZEKAM NA MAGIE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magie będzie soon.
      Jeszcze nie jeden będzie postrzelony i zabity hehehhe.
      Ed, Caro i Chachi w więzieniu i nie mam pojęcia jak Niall i Nicole ich wyciągną.

      Usuń
  2. JEZU OMG KOCHAM CIĘ TAK BARDZO NIE MAM SŁÓW LOL
    WYGRAŁAŚ INTERNETY! ROZPIESZCZASZ MNIE HEHE<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ily 2. Tak, wiem ale nie ma tak fajnie następny rozdział w piątek. :3

    OdpowiedzUsuń