-Cholera - zakląłem pod nosem gdy poczułem zimne kropelki spływające po moim ciele.
-Czy zawsze to kurewskie auto musi się psuć w najmniej odpowiednim momencie?!
Wracałem z kolejnej egzekucji dłużnika, ale mój Range Rover odmówił mi działania. Teraz idę sobie ciemnymi ulicami Mullingar próbując dostać się do bazy oddalonej o jakieś pięć kilometrów.
Po piętnastu minutach marszu zobaczyłem banner z napisem: "Burdel u Harry'ego. Pierwsze pół godziny gratis!".
-Świetna okazja. - wyszeptałem sam do siebie kierując się w stronę budynku. Mam przy sobie nie małą sumkę i szkoda by było tego nie wydać.
Harry, Harry, Harry skądś kojarzę to imię, ale nie jednemu psu burek na imię...
Wchodząc do domu publicznego poczułem chłód na policzkach i dreszcz w dole pleców. Pomieszczenie holu było naprawdę surowo urządzone. Białe ściany, ciemne, zniszczone panele wyłożone na podłodze i ledwo tląca się lampka przyczepiona do sufitu. Jedynym obiektem w pokoju była umieszczona w kącie lada, za którą można było zauważyć skuloną postać ubraną na czarno. Na głowie miała kapelusz z pod którego wystawało parę samotnych, brązowych loków.
Zapowiada się świetnie + jestem bohaterką hahaha.Podoba mi się to jak piszesz,tak ciekawe.Nie przynudzasz i nie ma powtórzeń.Oby tak dalej <3
OdpowiedzUsuń